Część 1
Wiedziałem jak wygląda z ulicy budynek Aresztu Śledczego w Warszawie-Służewcu. Nie raz odbywałem wirtualne przechadzki pod bramą, którą później przekraczałem w tę i z powrotem przez parę ładnych lat. Jednak wtedy, w to zimowe popołudnie towarzyszyła mi dziwna mieszanka niepokoju, niepewności i ciekawości. Perspektywa 6 lat pozbawienia wolności nie wprawiała mnie w najlepszy nastrój. Stojąc pod bramą ze spakowaną torbą nie miałem pojęcia co będę robił za godzinę albo dwie, z kim trafię do celi? Stawiłem się do odbycia kary w wyznaczonym terminie, ten wyrok to mój pierwszy kontakt z wymiarem sprawiedliwości, od razu z grubej rury. Stąd też ogromne zdziwienie funkcjonariusza Służby Więziennej, który po tym jak wręczyłem mu wezwanie z dowodem osobistym zapytał tylko: - Jesteś pewny? Pewny byłem. Nie chciało mi się bawić w chowanego z Policją i innymi, choć mógłbym. Znam języki, miałem parę złotych, mogłem wyjechać. Ale wizja odwracania się przez ramię przez resztę życia mnie nie bawiła.